W dniach od  5  do 12 lipca 2012 roku miała miejsce wymiana młodzieży polskiej i niemieckiej. Spotkanie odbyło się w małym miasteczku - Sankt Peter-Ording. Miejscowość ta jest położona w Niemczech nad Morzem Północnym, co znacznie uatrakcyjniło wyjazd. W wycieczce wzięło udział 19 Grudziądzan, w tym dwie nauczycielki języka niemieckiego.


Pierwszego dnia, gdy przyjechaliśmy na miejsce, byliśmy podekscytowani, a jednocześnie zdenerwowani. Większość z nas nigdy wcześniej nie uczestniczyła w wymianie, co znacznie pogłębiało nasz stres. Wysiadając z autokaru, wiedzieliśmy, że za chwilę spotkamy Niemców, z którymi przez następny tydzień będziemy mieszkać w jednym ośrodku oraz przeżywać mniejsze i większe przygody. Nie wiedzieliśmy jednak, czy się polubimy oraz czy w ogóle uda nam się porozumieć. Na szczęście, po wspólnej wycieczce na plażę, okazało się, że denerwowaliśmy się niepotrzebnie. Bardzo szybko polubiliśmy się z naszymi nowymi, zagranicznymi kolegami i już mieliśmy pewność, że to będzie udany tydzień.


W ciągu kolejnych dni zwiedzaliśmy miasteczko, w którym tymczasowo mieszkaliśmy oraz robiliśmy w nim zakupy, chodziliśmy nad morze, aby się wykąpać, poopalać się oraz pograć w siatkówkę lub po prostu przejść się i spędzić razem trochę czasu. Jeździliśmy także na różne wycieczki, na przykład do Hamburga., który mogliśmy podziwiać podczas spaceru. Nie zabrakło również czasu, aby zrobić zakupy w tym ogromnym mieście. Zwiedziliśmy też niewielką wyspę o nazwie Helgoland. Dotarliśmy na nią promem, co bez wątpienia było dla nas atrakcją. Na niej również mieliśmy czas na to, aby kupić pamiątki czy inne drobiazgi.

Przedostatniego dnia żegnaliśmy się oraz wręczaliśmy sobie wcześniej nabyte prezenciki, udaliśmy się ostatni raz na plażę oraz przedstawialiśmy innym przygotowane wcześniej w kilkuosobowych grupkach projekty o ochronie środowiska.


W dzień wyjazdu, już przy śniadaniu, byliśmy smutni, że to koniec i nie zobaczymy się przez następny rok. Pakowaliśmy się ze złymi humorami, ponieważ nie chcieliśmy się rozstawać z naszymi nowymi przyjaciółmi oraz wyjeżdżać z ośrodka, który był położony tak blisko morza. Kilka minut przed ruszeniem w drogę, gdy ostatni raz się żegnaliśmy, prawie wszyscy płakali, co trwało jeszcze długo podczas jazdy do domu.
Wymiana była bardzo udana.

wymiana

Wymiana polsko-niemiecka – Białaka Tatrzańska

W tym roku szkolnym zorganizowaliśmy po raz pierwszy wymianę uczniowską poza granicami naszych rodzinnych miast. Zdecydowaliśmy się na Białkę Tatrzańską, ponieważ znajduję sie ona na drugim końcu Polski i reprezentuje inny charakter miasta , niż nasze rodzinne. Podczas spotkania realizowaliśmy projekt, którego tematem przewodnim była różnorodność i inność.

Nasze spotkanie trwało podobnie jak w przednich latach 7 dni, tym razem od 27 czerwca do 3 lipca. I wyjątkowo na spotkanie dotarliśmy pociągiem. Nasza podróż zaczęła się o 1 .00 w nocy, nasi rodzice zawieźli nas na dworzec główny do Torunia a stamtąd udaliśmy się już do koleją do Krakowa.

W Krakowie byliśmy około południa, ponieważ pociąg jechał niezwykle długo, ale za to tanioJ Niektórzy z nas na dworcu od razu spotkali youtubera CeZik’a i próbowali zdobyć jego autograf.

W Białce byliśmy późnym popołudniem, wykończeni długą podrożą udaliśmy się na zasłużoną obiadokolację. W oczekiwaniu na naszych niemieckich gości umilaliśmy sobie czas w przydomowym basenie. To był jedyny dzień, kiedy pogoda nam dopisywała.

Nasi znajomi z Niemiec przyjechali także bardzo zmęczeni około 21, co nie przeszkodziło nam w wieczorku zapoznawczym. Byliśmy tak podekscytowani, że nie było mowy o wczesnym pójściu spać.

Pierwszy wspólny dzień zaczęliśmy od zwiedzenia Zakopanego, zdeptania Krupówek i wjazdu na skocznię narciarską oraz Gubałówkę. Następnie spędziliśmy kilka godzin w parku nilowym Adventure Park, gdzie między drzewami i linami oraz innym przeszkodami udało się nam schronić przed deszczem.

Wieczorem po pysznej domowej kolacji zrobiliśmy ognisko w przydomowym ogrodzie, odbyliśmy szybkie kursy języka polskiego i niemieckiego wyrazów najważniejszych i potrzebnych od zaraz J, niektórzy z nas , okazało się, że potrafią grać na gitarze i dobrze śpiewać.

Kolejny dzień naszej wspólnej wymiany spędziliśmy w Krakowie. Zwiedzanie zaczęliśmy od Wieliczki.

Kopalnia Soli „Wieliczka” to jeden z najcenniejszych zabytków kultury materialnej i duchowej na ziemiach polskich, rocznie odwiedzany przez ponad milion turystów z całego świata.

To także zabytek klasy światowej, wpisany jako jeden z pierwszych dwunastu obiektów na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.

Następnie udaliśmy się do centrum Krakowa, tam w zespołach mieszanych rozwiązywaliśmy zagadki na temat miasta w postaci gry miejskiej. Dla najlepszych były przewidziane nagrody.

Do pensjonatu wróciliśmy późnym wieczorem, na szczęście w Krakowie nie padało wiec i nastrój mieliśmy dobry. Jedna z naszych niemieckich koleżanek miała następnego dnia urodziny, wiec wszyscy zgodnie ze zwyczajem jaki panuje w Niemczech czekaliśmy do godziny 24.00, aby w blasku świeczek ułożonych w wielkie serce odśpiewać jej Happy Birthday.

Następny dzień przywitał nas chmurami, zastanawialiśmy się, co będziemy robić, ale okazało się,że nasi niezłomni opiekunowie wierzyli w poprawę pogody i zabrali nas w Pieniny na spływ tratwami po Dunajcu. Wrażenia niesamowite ze względu na widoki, dowcipni flisacy, strach przed dziką wodą i obawa, czy nie będzie jeszcze bardziej mokro, bo chmury deszczowe wisiały nisko.

Po powrocie wszyscy delektowaliśmy się ciepłem kominka, dobrą herbatą oraz naleśnika mi z konfiturą truskawkową, końca po dokładkę nie było widać długo. Tego dnia cieszyliśmy się sobą w pensjonacie, gry towarzyskie np. papierowy facebook cieszyły się ogromną popularnością. Wieczorem natomiast emocji dostarczyła nam niemiecka telewizja transmitując mistrzostwa piłki nożnej kobiet, której zagorzałymi wielbicielami okazali się nasi niemieccy przyjaciele.

Kolejny dzień i kolejne zapytania: będzie padać, czy nie będzie padać? Oczywiście padało, ale my chcieliśmy pokazać ,że mamy co oglądać i z czego być dumni i wybraliśmy się na wędrówkę do doliny Kościeliskiej oraz Jaskini Mroźnej. Było mokro, było ślisko, niektórzy zapomnieli o kurtkach przeciwdeszczowych i nie wiązali sznurowadeł, ale co tam, daliśmy radę. W nagrodę na koniec spotkania nasi opiekunowie dostali płaszcze przeciwdeszczowe, aby ostudzić trochę ich zapał do górskich wędrówek podczas ulewyJ

Ostatni dzień pobytu to relaks w parku wodnym Terma Bania. Sauny, kąpiele solankowe, rwąca rzeka, basen zewnętrzny, czego może chcieć zmęczone wędrówką ciało młodego człowieka.

Popołudnie to koncert finalistów Bitwy na głosy, min. Urszuli Dudziak oraz Haliny Młynkowej. Nasi niemieccy koledzy byli pod wrażeniem atmosfery podczas koncertu.

Wieczór natomiast to wspólny grill, zabawa i wymiana upominków, które miały stanowić pamiątkę po spotkaniu.

Noc bezsenna, ostatnim rozmowom nie było końca, stwierdziliśmy, że nie pójdziemy spać, ponieważ uczniowie z Fuldy wyjeżdżali już o 4 rano my natomiast o 6.

Trudno było się nam rozstać, łzy, uściski i zapewnienia ,że w następnym roku spotkamy się w podobnym składzie były składane nieustannie.

Jak wszystko, co dobre , tak i to niestety skończyło się szybko…

W oczekiwaniu na kolejne spotkanie , tym razem w Niemczech nad Morzem Północnym w Sankt Peter Ording

Uczniowie Gimnazjum nr 5

FULDA 2-8 sierpień 2010


 

Dnia 2 sierpnia 2010 roku o godzinie 4.00 wyruszyliśmy autokarem do Fuldy. Podróż była długa i męcząca, ale za jakiś czas mieliśmy przystanki, więc dało się wytrzymać. Kiedy dojechaliśmy na miejsce o godzinie 19.00, nasi nowi i starzy, niemieccy koledzy czekali na nas z kolacją w schronisku młodzieżowym. Po zjedzeniu posiłku udaliśmy się do swoich pokoi, które zostały nam przydzielone. Po rozpakowaniu swoich rzeczy, spotkaliśmy się w pokoju, w którym zagraliśmy w grę, która polegała na zapoznaniu się oby dwóch stron. Było mnóstwo śmiechu. O godzinie 22.00 zmęczeni udaliśmy się do swoich pokoi.

3 sierpień
Po zjedzeniu śniadania wszyscy wyruszyliśmy zwiedzać Fuldę oraz przywitać się z władzami miasta, po czym mieliśmy trochę czasu wolnego dla siebie. Podzieliliśmy się na grupy i nasi koledzy oprowadzili nas sami po swoim mieście. Oczywiście nie obyło się bez zakupów i ogromnej ilości śmiechu :) . Po obiadokolacji udaliśmy się do pokoju zabaw, aby poznać plan na następny dzień oraz porozmawiać o czasach II wojny światowej, które były tematem kolejnego dnia. Po podzieleniu się na grupy, musieliśmy wykonać plakaty, które trzeba było później zaprezentować. Po prezentacji wszystkich grup, udaliśmy się do swoich pokoi.

4 sierpnia
Tego dnia mieliśmy bardzo szybko pobudkę i śniadanie, gdyż czekała nas długa droga no obozu koncentracyjnego Buchenwald. Gdy dotarliśmy na miejsce Niemiecka strona miała swojego przewodnika, a my Polacy mieliśmy drugiego. Nasza grupa polska zaczęła od planu obozu. Zwiedziliśmy całe to miejsce, łącznie z celami, krematorium i innymi rzeczami. W tym dniu wszyscy zachowywaliśmy powagę i dostaliśmy długą lekcję historii. Po przyjeździe do schroniska i zjedzeniu obiadokolacji otrzymaliśmy czas wolny, który spędziliśmy na świeżym powietrzu. Moja grupa udała się na długi spacer w okolicach schroniska, a inne zaś grały w piłkę lub siedziały na ławkach. Później udaliśmy się do swoich pokoi, gdzie mogliśmy zaprosić naszych niemieckich kolegów, aby spędzić ze sobą więcej czasu.

5 sierpnia
Trzeciego dnia mogliśmy sobie dłużej pospać, gdyż pogoda tego dnia nam nie dopisała. Po śniadaniu i obiedzie pojechaliśmy do muzeum wojskowego. Był tam przeróżne rzeczy. Od samochodów wojskowych po mur, który kiedyś dzielił Niemcy na wschodnie i zachodnie. Później udaliśmy się na wieżę widokową, skąd zmarznięci poszliśmy na gorącą czekoladę. Przez cały czas padał deszcz, więc musieliśmy wracać do schroniska. Po kolacji mieliśmy czas wolny, który moja grupa wykorzystała na małą imprezkę i różne zabawy ;)

6 sierpnia
Ten dzień wszystkim się chyba podobał. Pojechaliśmy pociągiem do Frankfurtu. Przepiękne miasto. Każdy był zachwycony. Po zwiedzeniu otrzymaliśmy czas wolny, który oczywiście przeobraził się w zakupy ! Prawie 3 godziny wystarczyły aby wszystkie mniejsze i większe sklepy odwiedzić. Było mnóstwo śmiechu. Nasi koledzy Jonas, Fabian, Konstantin, Philipp i Florian doradzali nam, gdy przemierzałyśmy ciuchy i świetnie się przy tym wszyscy bawili. Przymierzałyśmy śmieszne strone i robiłyśmy fotki z głupimi minami. Po przyjeździe do schroniska i zjedzeniu obiadokolacji moja grupa urządziła mecz koszykówki i piłki nożnej. Była świetna zabawa.

7 sierpnia
Nasz ostatni dzień razem spędziliśmy w Wasserkuppe. Jest to szczyt w paśmie Rhön i mieści się tam najstarsza szkoła szybowcowa na świecie. Znajdują się tam przepiękne widoki. Bardzo dużo chodziliśmy, a potem mieliśmy czas wolny, który spędziliśmy na torach saneczkowych i innym zabawach. Było świetnie ! Następnie udaliśmy się na poszukiwanie skarbów. Część mogła pójść na basen i wybrała to większość grupy niemieckiej a druga część dostała GPS-a i szukaliśmy "skarbów". Trzy z nas Ja wraz z dwoma Agnieszkami odłączyłyśmy się od grupy i chodziłyśmy na własną rękę. Wybierałyśmy najtrudniejsze drogi,. Byle dostać się do celu. Przechodziłyśmy pod płotami, przez które miałyśmy całe nogi i ręce podrapane, ale warto było, bo dotarłyśmy pierwsze ;) Po wyczerpującym i pełnym wrażeń dniu udaliśmy się do schroniska, by zjeść posiłek i udać się na imprezę pożegnalną. Była nam bardzo smutno, że musimy już wyjeżdżać, wiec chcieliśmy jak najmilej spędzić ostatnie chwile razem. Odbyło się wręczenie prezentów, które przywieźliśmy z Polski oraz obejrzeliśmy film, który wraz z moją grupą przygotowaliśmy. Gdy impreza się już skończyła, koledzy niemieccy z naszej grupy zatrzymali nas i puścili nam film, który dla nas przygotowali. Były tam nasze wspólne zdjęcia i śmieszne sceny. Wszystkie bardzo się wzruszyłyśmy, gdy go oglądałyśmy. Niestety nic nie trwa wiecznie i musieliśmy kończyć nasze spotkanie, aby móc iść spać, bo następnego dnia wyjeżdżaliśmy do Polski.

8 sierpnia
Ten dzień był bardzo smutny. Po zjedzeniu śniadania i spakowaniu do końca swoich rzeczy, czas było wyjeżdżać z powrotem do Polski. Było nam bardzo smutno i przykro, że musimy się rozstać. Nie obyło się bez płaczu. Bardzo się zżyliśmy przez ten czas spędzony razem i ciężko było nam się rozstać. Ze smutnymi minami wsiedliśmy do autokaru i wyjechaliśmy w stronę Polski. O godzinie 22.30 byliśmy już w Grudziądzu. Pełni wrażeń i nowych doświadczeń udaliśmy się do domu z rodzicami.

Uważam, że ten wyjazd był świetną sprawą. Mogliśmy zobaczyć jak żyją nasi koledzy z Niemiec. Mimo bariery językowej świetnie się rozumieliśmy i nie było większych problemów z porozumiewaniem się. Szkoda tylko, ze nasz pokój mieścił się tuż pod pokojem nauczycielek, więc gdy odwiedzali nas chłopacy z naszej grupy musieliśmy być cicho, aby móc dłużej posiedzieć i pogadać. Cieszę się, że po raz kolejny mogłam się spotkać ze znajomymi, z którymi przez cały rok utrzymywaliśmy kontakt na skype czy facebooku. Mam nadzieję, że w wakacje znowu spotkamy się cała ekipą, tym razemjednak to oni przyjeżdżają do nas i myślę, że będzie również bardzo fajnie jak w te wakacje.


przygotowała: Ola Basak - klasa 3d

Deutsch Wagen Tour

Dnia 26 lutego 2010 roku w naszej szkole odbyła się oryginalna lekcja języka niemieckiego, zorganizowana w ramach realizacji projektu Deutsch Wagen Tour.

Na zaproszenie naszej nauczycielki języka niemieckiego pani Lucyny Knochowskiej do naszego gimnazjum przyjechała pani Arta Schmachtenberger, reprezentująca Instytut Goethego i zajmująca się promocją nauki języka niemieckiego w Polsce.

Na początku lekcji wraz z całą klasą przeszliśmy do sali konferencyjnej, w której czekała już na nas pani Marta Schmachtenberger. Calem tego spotkania było zachęcenie młodzieży do nauki języka niemieckiego. Po przedstawieniu się Pani Małgorzata podzieliła nas na grupy i wspólnymi siłami rozwiązywaliśmy różne zadania sprawdzające naszą wiedzę zarówno leksykalną, gramatyczną jaki i kulturoznawczą. Były przygotowane dla bas także liczne konkursy, w których każdy mógł wziąć udział i otrzymać bardzo ciekawe nagrody, np. koszulki z logiem projektu, czy też inne drobiazgi. Cała sala w której odbywało się spotkanie, była udekorowana plakatami tematycznymi, mapami krajów Dach i tablicami leksykalnymi, dzięki którym powstała atmosfera zagrzewała wszystkich uczniów do uczestniczenia w zabawie.

Myślę, że ta lekcja była bardzo ciekawym doświadczeniem dla naszej klasy, oraz innych uczniów naszej szkoły. W spotkaniu na kolejnej godzinie lekcyjnej wzięli udział także uczniowie klasy 3e. Moim zdanie takie zajęcia powinny być organizowane znacznie częściej i sądzę, że młodzież będzie chciała z coraz większą ciekawością uczyć się tego ważnego języka.

Opracowała: Aleksandra Basak - klasa 2d

Wspomnienia jednej z naszych uczennic:

Do ekipy dołączyłam jako ostatnia. Bardzo chciałam poznać nowych ludzi, tym bardziej, że nigdy nie miałam kontaktu z prawdziwymi Niemcami. Zachęcała mnie również możliwość rozwinięcia zasobów swojego słownictwa. Wszystko było na dobrej drodze; tylko czekaliśmy na przyjazd sąsiadów zza zachodniej granicy.

Zaczęło się dwunastego października 2009 roku. Cała nasza grupa zebrała się na korytarzu w oczekiwaniu na grupę Niemców. Niecierpliwienie było widoczne u każdego z nas. Ciekawość rozpierała wszystkich, szczególnie mnie. Kilka dni wcześniej zrodziły się we mnie obawy, które za żadne skarby świata nie chciały zniknąć. Zadawałam sobie mnóstwo pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć. Jacy oni będą? Czy się polubimy? I najważniejsze – czy się dogadamy?

Kiedy zobaczyłam grupę niemieckich uczniów, obawy zniknęły. Przecież byli to ludzie tacy sami, jak ja. W gotowości trzymaliśmy słowniki. Wyrosło nad nami pierwsze zadanie – wprowadzenie nowych znajomych do szkoły i zaprowadzenie ich na lekcję. Mi, Paulinie i Patrycji przypadł język angielski, na który miałyśmy zaprowadzić Viviene i Ramonę. Chwilę trwało, zanim przełamałyśmy pierwsze lody. Śmiałyśmy się ze swoich nieudolnych prób porozumiewania się. Dziewczyny okazały się bardzo sympatyczne i miłe. Po lekcji angielskiego, udaliśmy się do grudziądzkiej Cytadeli. Razem słuchaliśmy przewodnika i cicho przeklinaliśmy koszmarną pogodę. Idąc ciemnymi korytarzami, rozmawialiśmy ze sobą. Czułam, że następne dni będą naprawdę ciekawe. Każdy z Niemców był inny i każdy z nich był unikalny. Pierwsze próby poznania się zakończyliśmy z pełnym sukcesem.

Podczas naszych wycieczek, zdecydowanie najwięcej działo się w autobusie. Okupując tylne miejsca siedzące, śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy, zacieśniając więź, która nas łączyła. Okazało się, że słuchamy podobnej muzyki. Nie zabrakło również wspólnych wygłupów. Choć czasami chłopcy z Niemiec nie wiedzieli, o czym mówimy, śmiali się razem z nami. Czułam się naprawdę dobrze w ich towarzystwie. Nie krępowałam się i wiedziałam, że nie muszę nikogo udawać.

Czwartek był dniem wyjazdu do Gdańska. Dostaliśmy trochę czasu wolnego, by móc razem napić się czegoś ciepłego, bo ciągle padało. Chłopcy, z którymi spędzaliśmy czas, okazali się niezwykle zabawni. Uczyli nas nowych słów, tak jak i my ich. Na każdym kroku robiliśmy sobie zdjęcia – w dziwacznych pozycjach i głupimi minami na twarzach. Na chwilę rozstaliśmy się dopiero w Galerii Bałtyckiej, gdzie każdy mógł kupić to, czego dusza zapragnie.

Piątek był ostatni dzień wizyty mieszkańców Fuldy w Grudziądzu. Praca projektowa polegała na tym, by każda grupa wykonała plakat, przedstawiający nasze oczekiwania i obawy względem siebie nawzajem. Moja grupa długo nie wiedziała, co zrobić. Chris i Klaus siedzieli na swoich miejscach, nie bardzo wiedząc, co mają myśleć. Otaczała ich grupa Polek, która przekrzykiwała siebie nawzajem i próbowała dojść do porozumienia. W końcu się udało. Chłopcy włączyli się do pracy, opisując swoje obawy i oczekiwania. Pomagaliśmy sobie nawzajem, dopieszczając detale plakatu. Inne grupy również pracowały, śmiejąc się i wygłupiając. Każdy mógł dać coś od siebie. Plakaty połączyły się w jedną, wielką, polsko-niemiecką pamiątkę. Doskonale czułam się, pracując z chłopakami. Czasem mieliśmy problem z porozumiewaniem się, często pokazywałyśmy to, co chcemy, dłońmi. Było z tym dużo śmiechu i zabawy.

Potem przyszedł czas na pizzę, a potem na pożegnanie. Łzy stanęły mi w oczach, kiedy uświadomiłam sobie, że ci ludzie niedługo nas opuszczą. Przez te kilka dni spędziliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Przygoda kiedyś musiała się skończyć. Robiliśmy sobie zdjęcia – pamiętki po spotkaniu młodzieży z Fuldy i Grudziądza. Pożegnanie zostało ukoronowane przez Jonasa, który zaśpiewał dwie swoje piosenki. Odprowadzając naszych przyjaciół do autokaru, wiedzieliśmy, że na tym się nie skończy. Wymieniliśmy się adresami e-mailowymi, byliśmy gotowi na utrzymywanie dalszego kontaktu. Kiedy autokar odjechał, wiedziałam, że nigdy ich nie zapomnę. Każdy z nas był smutny; ciężko było się rozstać. Z niecierpliwością czekamy na moment, kiedy to my będziemy mogli ich odwiedzić.

POLSKO NIEMIECKIE SPOTKANIE MŁODZIEŻOWE w FULDZIE
10-17 lipiec 2007


Nasz wyjazd do Fuldy trwał od 10 do 17 lipca 2008r. Każdego dnia nasi gospodarze mieli zaplanowane wiele ciekawych wyjazdów i spotkań. Widzieliśmy ciekawe zabytki takie jak np. katedra, pałac miejski i kościół.

Pewnego dnia wybraliśmy się do „Point Alpha”- centralnego miejsca Niemiec, gdzie znajdował się punkt obserwacyjny amerykańskiej jednostki wojskowej. Strzegła ona granic, na które Niemcy zostały podzielone po II wojnie światowej.

Jedną z najciekawszych według mnie wycieczek był wyjazd do Frankfurtu. Widzieliśmy tam zapierające dech w piersiach drapacze chmur oraz mieliśmy okazję zrobić zakupy w dużej galerii handlowej. Pewnego dnia nasi Niemieccy koledzy zaproponowali abyśmy odwiedzili ich miejsca spędzania czasu wolnego. Pokazali nam domki, w których mogą się spotykać, bawić i urządzać przyjęcia. Część z nas została także zaproszona do domu jednego chłopca- Konstantina. Tam bardzo miło przywitała nas jego mama i siostra.

Kolejną atrakcją, którą mieliśmy na miejscu przy naszym schronisku, było chodzenie po linach przymocowanych do drzew i zjeżdżanie po nich nad stawem. Niektórzy bardzo bali się zeskoczenia z tych lin z wysokości około 3m, ale wszyscy mieli z tego niezłą zabawę.

Uważam ten wyjazd za bardzo udany i myślę, że takie wymiany młodzieży mają wiele zalet. Możemy podszkolić język oraz poznać kulturę innego kraju. Nasi nowi znajomi okazali się być bardzo sympatyczni i po powrocie cały czas utrzymujemy mailowy kontakt. Mam nadzieję, że w przyszłości uda zorganizować się jeszcze raz taki wyjazd.

POLSKO NIEMIECKIE SPOTKANIE MŁODZIEŻOWE
8-13 lipiec 2007

8 lipca przyjechało do Grudziądza grupa 17 Niemców, w tym trzech opiekunów i czternastka młodzieży. Niespodzianka na samym początku dla Niemców było to, ze nie ma w Polsce autostrad, zaplanowali swój przyjazd na godzinę 16 a w rezultacie byli dopiero o 21. Czekaliśmy na nich już z lekkim niepokojem, czy aby na pewno uda im się dotrzeć na miejsce i nie zgubią się w źle oznakowanym i tak obcym dla nich kraju. Dla wielu Polska była wielka niewidoma, krajem który kojarzył się im z kradzieżami, ubóstwem i brudem. Jakim wielkim zaskoczeniem było dla niech tuż po przyjeździe, ze Polska z ich wyobrażeń w ogóle nie egzystuje. Jest tu przede wszystkim czysto, ludzie na ulicach nie kradną, nie ma starych aut, które jakoby nieustannie są sprowadzane z Niemiec do Polski, że nie widać na ulicach ludzi grzebiących w śmietnikach, a młodzież ubiera się podobnie do niemieckiej, słucha tej samej muzyki i interesuje się tymi samymi sprawami. Z ich wizytą kojarzy mi jednoznacznie jednak słowo „shopping” i „shoppen,” Te kwestie jednak wyjaśnię później, opisując poszczególne dni ich pobytu

Świetną sprawą na samym początku było to, że przyjechali bardzo rzeczowi opiekunowie, ludzie, którzy interesowali się tym co robią i oddani sprawie całym sercem. Wielką przyjemnością jest praca z ludźmi kompetentnymi i świadomymi swoich oczekiwań.

Miłym zaskoczeniem dla strony polskiej było to, że młodzież, która przyjechała do Polski okazała się również bardzo sympatyczna i nie sprawiająca żadnych problemów wychowawczych. Zarówno mi jak i moim polskim podopiecznym podobała się wzajemna relacja niemieckiej młodzieży i ich opiekunów. Powoli takie relacje zauważa się z polskich relacjach nauczyciel- uczeń. Otwarte i szczere stanowisko przedstawicieli dwóch grup i generacji bywa niezwykle ciekawym doświadczeniem. Wnioskiem, który mi się nasunął już podczas mojej 10 - letniej praktyki zawodowej, to być szczerym wobec tego młodego człowieka, często nieświadomie stanowimy dla nich wzór do naśladowania. I myślę, że jest to gwarancja sukcesu w wzajemnych relacjach….

Ale wróćmy do kwestii ich przyjazdu. W Grudziądzu znaleźli się w niedziele 8 lipca około 21. Na ich przyjazd oprócz mnie czekali z powitaniem ich moi uczniowie. Po powitaniu i króciutkiej prezentacji, goście udali się na kolacje. Po zjedzeniu posiłku przydzielono im pokoje a ja wraz z opiekunami zajęłam się dokładnym omówieniem planu ich wizyty i dopracowaniem związanych z tym szczegółów. Mimo późnej pory towarzyszyła naszej w tym przypadku pierwszej bardzo radosna atmosfera. Można było wyczuć w niej delikatną nutkę oczekiwania na coś nowego, nieznanego, wszystko to oznaczało dla nas tylko jedno: WYZWANIE.

Kolejny dzień, a więc poniedziałek 9 lipca, rozpoczął się dla naszych, zmęczonych daleką podróżą niemieckich gości bardzo wcześnie, bo już o godzinie 9.30 w Ratuszu Miejskim czekała na nich Pani Vice-prezydet Miasta Grudziądza Mariola Sokołowska. Po serdecznym powitaniu z obu stron, zarówno goście jak i Pani Prezydent wymienili się drobnymi prezentami. Po spotkaniu z Panią Prezydent, koordynatorka spotkania pokrótce opowiedziała historię rausza i refektarza, w którym zostali podjęci niemieccy goście.

Po powitaniu udaliśmy się wspólnie z moją koleżanką Ania Goryńską, nauczycielką historii a zarazem przewodnikiem turystycznym i pilotem wycieczek, na zwiedzenie miasta. Wędrówkę zaczęliśmy od Starego Miasta, a więc Błonia Nadwiślańskie, kompleks średniowiecznych spichlerzy, stanowiących część murów obronnych, Góra Zamkowa, Plac Miłośników Astronomii, Rynek Główny. Po krótkiej wędrówce po mieście wszyscy zamarzyli o czasie wolnym, głównym celem młodych Niemców były zakupy. I w tym miejscu rozpoczęła się akcja pod tytułem: ”Shopping”. Po wstępie do zakupów przejechaliśmy na teren jednostki wojskowej, która stacjonuje w murach pruskiej cytadeli. Wielkim zaskoczeniem ale i miłą niespodzianką dla nich była wędrówka podziemnymi korytarzami fortyfikacji Fryderyka Wielkiego.

Podczas pierwszego dnia wizyty w naszym mieście okazało się, że nasi niemieccy przyjaciele nie mają prawie żadnego pojęcia o historii i Polski a tym bardziej wzajemnych relacji polsko - niemieckich. Posiadają natomiast jakieś wiadomości o niechlubnej historii drugiej wojny światowej, która stanowi bardzo wrażliwy dla nich temat oraz na współczesnych stosunków naszych obu państw.

Niektórzy z nich bali się z tego powodu przyjechać do Polski, ich rodzice obawiali się szykanowań ze względu na nabrzmiałe stosunki polityczne na linii Kaczyńscy – Merkel - kwestia podziału głosów w sprawie podejmowania decyzji przez Unię Europejską, jak również powstania Centrum Wypędzeń.

Całe szczęście już po jednym dniu pobytu okazało się, że nie ma podstaw do tego aby bać się Polaków czy pobytu w Polsce. Pierwsze oceny na temat nas i tego, co się znajduje w naszym kraju pojawiły się po spacerze w Grudziądzu. A to co mogliśmy usłyszeć, to, że jest u nas czysto, że ludzie są uprzejmi, no i że przede wszystkim jest u nas taniej. Po obiedzie tego samego dnia wszyscy uczestnicy spotkania o godzinie 15.30 spotkali się Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 5 w Grudziądzu. W spotkaniu wziął udział dyrektor szkoły pan Wiesław Sikorski. Niemieckiej młodzieży został pokazany budynek szkoły, sale lekcyjne, pomieszczenie biblioteki, hala sportowa i basen. Największe wrażenie na wszystkich zrobiła hala sportowa. Niemcy byli również zaskoczeni, słysząc jaka ilość godzin w-fu w tygodniu mają polscy uczniowie. W przeciwieństwie do nas mają tylko dwie godziny w-fu w tygodniu. Niemcy będąc zauroczeni naszą halą postanowili rozegrać mecz piłki halowej. Dla nas opiekunów największą niespodzianką było to, że uczniowie nie dobrali się w drużyny na zasadzie narodowości, lecz spontanicznego podziału tak aby każda drużyna miała zarówno członków pochodzenia polskiego jak i niemieckiego.Mecz piłki halowej zakończył się remisem 1:1.

Po spotkaniu w szkole udaliśmy się wspólnie do geotermii w Maruszy. I znowu zaskoczeniem dla Niemców okazał się kompleks basenów z wodami solankowymi. Tam mieli chwilę czasu na to by ochłonąć i zregenerować siły po dość napiętym dniu. Wieczorem tego samego dnia odbyła się prezentacja i degustacja potraw regionalnych. Zanim jednak do tego przystąpiliśmy, przedstawiliśmy się sobie nawzajem, opowiedzieliśmy o tym co robimy chętnie w czasie wolnym i czym się interesujemy. I co się okazało po wspólnym wieczorze, że znowu nie tak dużo nas dzieli a wręcz przeciwnie raczej więcej łączy, mianowicie mamy podobne zainteresowania i podobnie spędzamy czas wolny a pod względem kulinarnym, zarówno u nas jak i u nich wszyscy jedzą kapustę kiszoną i smalec. Nieoczekiwanie dla wszystkich, obie grupy przygotowały te potrawy. Niemcom najbardziej ze specjałów kuchni polskiej smakował barszcz jak i krówki.

Następnego dnia wybraliśmy się do Gdańska. Po drodze pokazaliśmy im stare miasta pokrzyżackie: Kwidzyn i Malbork. Tak jak sama podróż do miasta nad Bałtykiem była nieco długa i deszczowa, tak już w samym mieście powitało nas słońce. Na początku przeszliśmy się urokliwymi uliczkami starego miasta, co wprawiło naszych niemieckich gości w nieopisany zachwyt. Naprawdę byli zaskoczeni tym, że w Polsce znajdują się miasta o takim charakterze i atmosferze jak Gdańsk. Następnie wszyscy udali się na wymarzoną kawę i zakupy. Jak już wspomniałam wcześniej przedmiotem i tej wycieczki był dla Niemców „Shopping”? Do Grudziądza wróciliśmy późnym wieczorem, nieco zmęczeni ale pełni wrażeń.

W środę, czyli niemalże na półmetku naszego „szczytu“ spotkaliśmy się wspólnie na ścieżce ekologicznej w Białochowie. Zadziwiającym jest ilekroć się gdziekolwiek przemieszczaliśmy w drodze na miejsce towarzyszył nam deszcz, natomiast w chwili dotarcia na miejsce zza chmur wychodziło słonce. Podobnie było i tu. Wędrówka po ścieżce obfitowała w wiele niespodzianek, na samym początku po przejściu śliskim drewnianym mostkiem spotkaliśmy zaskrońca, który wzbudził sporo emocji wśród grupy dziewcząt. Pani leśniczy wyjaśniła nam, że to nie wąż lecz jaszczurka, tym samym mieliśmy my dorośli okazję do uzupełnienia swojej wiedzy zoologicznej.Po drodze mijaliśmy wiele pomników przyrody, mrowisk, dziupli wiewiórczych, śladów dzików, gniazd jaszczurczych. Niespodzianką dla nas wszystkich był wystający w wzniesieniu fragment skały piaskowca jako pozostałość po przemieszczającym się w tym terenie się przed milionami lat lodowcu.

Kolejna atrakcją tego dnia i momentem na który wszyscy czekali było spotkanie bez asysty opiekunów młodzieży niemieckiej z polską. Uczniowie podzielili się na kilka mniejszych grup i udali się do miasta, na zakupy, do pubów lub na kręgle. Jako opiekunowie czekaliśmy w pierwszej godzinie ich nieobecności na niepokojące telefony z wieściami o nieprzewidzianych sytuacjach lub nagłych komplikacjach. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca?. Wszyscy wrócili punktualnie do internatu, gdzie byli zakwaterowani goście z Fuldy. Po wspólnej kolacji przystąpiliśmy wszyscy do pracy projektowej na temat oczekiwań względem przyjazdu do Polski, niepokojów i obaw jakie temu towarzyszyły, zakorzenionych stereotypów ale i także poszukiwaniem cech wspólnych. 26 osób zostało podzielonych na pięcioosobowe grupy, w których należało przygotować na wcześniej omówiony temat plakaty. Uczniowie mieli do dyspozycji papier, kredki, pisaki, klej, nożyczki, kolorowy wycinanki i własną fantazję?. Całej pracy towarzyszyły wspólne rozmowy i przede wszystkim śmiech. Po przygotowaniu plakatów nastąpiła ich prezentacja. Omówienie wykonanej pracy nastąpiło oczywiście w języku niemieckim z czego najbardziej dumni mogą być polscy uczniowie, bo w ten sposób udowodnili po raz drugi tego dnia, że ich kompetencje językowe są naprawdę na dobrym poziomie.

Czwartek 12 lipca, ostatni wspólny dzień. Dzień zaczęliśmy od wyjazdu do Torunia, pogoda płatała figle, ale w momencie, kiedy byliśmy na miejscu znowu zza chmur wyjrzało słońce. Wycieczka została rozpoczęta wizytą w galerii handlowej Copernikus. Tym razem i chłopcy byli bardzo usatysfakcjonowani, ponieważ w tym kompleksie znajdował się MEDIA Markt, a to jest to co, chłopcy lubią najbardziej. Po ostatnich zakupach udaliśmy się wreszcie do miasta. I znowu zachwyt miastem Kopernika. Magia starego miasta, klimat jaki tworzą miejscowe zabytki – ruiny zamku krzyżackiego, stare kamienice, wieże, baszty, kościoły ale i także ogródki kawiarniane i restauracji niezliczone stoiska z kwiatami mogą każdego odwiedzającego piernikowe miasto nad Wisłą zachwycić. Punktem kulminacyjnym tego wieczoru była wspólna dyskoteka. Wszyscy a wiec uczniowie i opiekunowie spotkaliśmy się o godzinie 20 w klubie Va banque. Na początku spotkania wszyscy mieli okazje obejrzeć przypadkowo próby pokazów tanecznych osób biorących udział w kursie tańca towarzyskiego. Po zakończeniu przez nich prób parkiet należał już tylko do nas. Integracja taneczna nie trwała długo, mimo iż na początku można było wyczuć pewien podział na upodobania muzyczne. Świetnymi animatorami byli ze strony niemieckiej pani Sabine, a ze strony polskiej pani Ania Goryńska. Impreza trwała do północy, trudno było wszystkim tańczącym uświadomić, że to już koniec, że wszyscy musimy już wracać do domu lub internatu, ponieważ następnego dnia był dzień odjazdu.

Piątek 13 lipca. Pechowy tylko z tego względu na to, iż tego dnia miało finał nasze wspólne przedsięwzięcie. Wszyscy musieliśmy zgodnie stwierdzić, że wszystko co piękne i dobre tak szybko niestety musi się kończyć. Nawzajem nie potrafiliśmy tak szybko i łatwo rozstać się. Samo pożegnanie trwało ponad godzinę. Podczas pożegnania polska młodzież wręczyła niemieckiej drobne upominki. Także my opiekunowie podarowaliśmy niemieckim opiekunom prezenty, które miały przypominać im o wizycie w Polsce i w Grudziądzu.

Z czego jesteśmy dumni:

  1. z tego przede wszystkim, ze udało nam się obalić pokutujące w mentalności niemieckiego społeczeństwa negatywne mity o Polsce i Polakach.
  2. z tego, iż udało się nawiązać nowe kontakty i zdobyć nowych przyjaciół.
  3. z tego, że wszyscy stanęliśmy ponad podziałami, a odnalezienie w sobie tolerancji i nie stanowiło dla nikogo żadnego problemu.
  4. z tego, że udało nam się znaleźć więcej wzajemnych podobieństw niż różnic
  5. z tego, że na pewno w pewien sposób udało nam się zmniejszyć wzajemny dystans mentalny między obu dwoma narodami, znajdujący się w granicach tego samego wspólnego domu, jakim jest Unia Europejska.

    przygotowała: Lucyna Knochowska - nauczyciel j.niemieckiego w ZSO nr 5 w Grudziądzu

Bez Was nie damy rady...

Zwyczajem lat ubiegłych nasza szkoła przystępuje do akcji charytatywnej „Warto być bohaterem”, polegającej na pozyskiwaniu funduszy dla dzieci chorych i  niepełnosprawnych na ich leczenie, rehabilitację lub zakup sprzętu rehabilitacyjnego. W tym roku pragniemy wesprzeć zaledwie kilkumiesięczną Julkę Rówczyńską z Nowego Miasta Lubawskiego. Organizatorem akcji jest Caritas Diecezji Toruńskiej.

julka 1

 

Od środy, 13 listopada do piątku, 22 listopada wolontariusze Szkolnego Koła Caritas przejdą z puszkami po klasach. Zebrane w ten sposób fundusze zostaną przekazane w całości dla chorej dziewczynki.

Nasza szkoła za swoje zaangażowanie już kilkakrotnie otrzymywała CERTYFIKAT SZKOŁY BUDUJĄCEJ WRAŻLIWOŚĆ SPOŁECZNĄ. Wierzymy, że i tym razem nie zabraknie wśród nas ludzi o wielkim sercu i hojnych dłoniach. Z góry składamy serdeczne podziękowania.

julia 1

Poniżej tekst przedstawiający sytuację Julki.

Julka urodziła się dnia 16.07.2019 r. w Holandii. Jej rodzice przeprowadzili się do Holandii, gdy była jeszcze u mamusi w brzuszku. Mieszkali tam zaledwie od maja. Mama z tatą zaczynali od zera, stopniowo układali sobie życie. Chcieli zapewnić jej wszystko co najlepsze. Zbierali pieniądze by w przyszłości postawić w Polsce dom.

Jednak los nie był łaskawy...

Kilka tygodni po jej narodzinach rodzice dowiedzieli się, że jest ciężko chora. W trzecim tygodniu zauważono, że za mało się rusza i jest zbyt wiotka. Rodzice jeździli z Julką do lekarzy, by zrobić badania i niestety potwierdziły się obawy - Rdzeniowy Zanik Mięśni czyli SMA typu 1 (wczesnoniemowlęcy). Musieli jechać do kolejnego szpitala, gdzie leczy się takie dzieci jak Julka. Po całodziennych badaniach przez rożnych specjalistów okazało się, że jest za słaba na leczenie Nusinersenem, bo za słabo je i oddycha. Po prostu nie rokuje.

Nusinersen to jedyny lek dostępny na rynku w Europie, który potrafi zatrzymać postęp choroby, a zdarza się nawet, że cofnąć niektóre zmiany. JEDNAK TAKICH SŁABYCH DZIECI JAK JULCIA NIE LECZY SIĘ W HOLANDII TYM LEKIEM.

Rodzice mieli czekać na najgorsze...

Jednak z pomocą wielu dobrych ludzi rodzice Julii przygotowali się na taką ewentualność. To dla niej rzucili wszystko i już następnego dnia po odmowie leczenia zastrzykiem w Holandii byli w Polsce. I wiecie co? Udało się! Julka dostanie w Polsce lek, który powstrzyma tego potwora.

Jednak SMA to ciągła walka. Potrzebuje drogiego sprzętu, który ułatwi jej życie, a rodzice będą mogli dzięki niemu dbać o jej drogi oddechowe, sprawdzać stan zdrowia i wiele innych. Potrzebuje też rehabilitacji. DUŻO ĆWICZEŃ.

Koszty leczenia i rehabilitacji są przeogromne, a Julka z rodzicami marzy by żyć, jeść samodzielnie, pić, oddychać. Jest też szansa, że może zacznie kiedyś chodzić.

Julka prosi o wsparcie, a jej maleńkie serduszko zdaje się mówić: Potrzebuję pomocy. Bez Was nie damy rady…

Więcej informacji o zmaganiach rodziców z chorobą dziecka można przeczytać fb:

https://www.facebook.com/Julka-R%C3%B3wczy%C5%84ska-POM%C3%93%C5%BB-MI-pokona%C4%87-SMA-1-113478893367901/

plan.png

Pedagogami w naszej szkole są panie:

  1. Beata Chojnowska - klasy 1-4

  2. pn 9:00-12:30
    wt 9:00-13:00
    śr 8:30-13:30
    czw 10:00-14:30
    pt 9:00-11:30   12:30-13:00
  3. Mirosława Jakiel-Sadowska - klasy 4-6

  4. Poniedziałek   9.00 - 13.00
    Wtorek        11.30 - 15.30
    Środa          9.00 - 13.00
    Czwartek     8.00 - 12.00
    Piątek        10.30 - 14.30
  5. Anna Bryska-Zawadzka - klasy 7-8 - SALA 47


    poniedziałek: 11.00 - 15.00
    wtorek: 8.00 - 12.00
    środa: 11.00 - 15.00
    czwartek: 9.00 - 13.00
    piątek: 8.00 - 12.00

ped.png

dzieci trudne

Pedagog - kto to taki?

  1. Pedagog szkolny to ktoś kto nie krzyczy, nie ocenia, nie krytykuje, nie wyśmiewa.
  2. Pedagog to osoba, która wysłucha, zrozumie, doradzi, podpowie.

Drogi Uczniu, czekamy na Ciebie, gdy:

  1. czujesz, że jesteś samotny i nikt Cię nie rozumie
  2. masz problemy rodzinne, szkolne lub rówieśnicze
  3. jesteś w trudnej sytuacji materialnej
  4. masz problem i nie wiesz, jak go rozwiązać
  5. masz problemy zdrowotne, które utrudniają Ci naukę
  6. nie potrafisz porozumieć się z nauczycielem, kolegami, rodzicami
  7. chciałbyś pomóc innym i nie wiesz, w jaki sposób to zrobić
  8. masz ciekawe pomysły, którymi chcesz się podzielić
  9. chcesz podzielić się swoją radością, sukcesem.

Przyjdź z każdą sprawą, z którą sam nie potrafisz sobie poradzić!!!

Drogi Rodzicu, zwróć się do pedagoga szkolnego gdy:

  1. niepokoi Cię zachowanie Twojego dziecka
  2. chcesz porozmawiać o dziecku i Twoich z nim relacjach
  3. masz pytania dotyczące wyników w nauce i funkcjonowania Twojego dziecka w szkole
  4. potrzebujesz wsparcia w procesie wychowania
  5. masz pytania i nie wiesz do kogo się z nimi zwrócić
  6. szukasz pomocy.


Biblioteka